Mamy lidera!

Nie, nie w tabeli. Mamy lidera w miejscu o wiele ważniejszym. Lidera, który w tym sezonie zagrał na niemal wszystkich pozycjach – w środku obrony, w środku pomocy (na „defensywnym” i na „ofensywnym”), na lewej pomocy i w ataku. I choć w każdym sektorze boiska daj bardzo wiele to właśnie w napaści błyszczy najjaśniej. Poznajcie Adriana Gaugiera – strzelca już 21 bramek w tym sezonie, prawdziwego Il Capitano (ten przydomek powinien mu przypaść do gustu), prawdziwego lidera – w szatni, na boisku i w klasyfikacji strzelców.

Adrian z pewnością zostanie najskuteczniejszym strzelcem Stalówki po „reaktywacji”, prawdopodobnie nastrzela tyle, ile ostatnio strzelał tylko… tata Adriana. Co prawda Laguna jest tylko jeden, ale „młoda Laguna” do rodzinnych tradycji nawiązuje w sposób najlepszy z możliwych. Tym bardziej, że niemal wszystkie jego bramki przesądzają wynik meczu. I gdyby pobawić się w „co by było, gdyby…” i zabrać Stalówce gole Adriana to okazałoby się, że wylądowaliśmy gdzieś na 10. miejscu w tabeli. A wczoraj w Niechcicach tylko zremisowaliśmy.

W pierwszej połowie… nie będziemy pisać o pierwszej połowie, bo nie ma o czym. Możemy wspomnieć jedynie, że kibice gospodarzy zaprezentowali (poza obiektem, aczkolwiek w miejscu z obiektu doskonale widocznym) tzw. oprawę meczową, za co piłkarze podziękowali im strzelając nam bramkę w minucie modnie ostatnio opisywanej jako 45+1. Czyli do szatni. Wszystko to przy biernej postawie naszych zawodników, którzy wyszli na boisko z przekonaniem, że mecz wygra się sam.

W przerwie, w szatni, Il Capitano wraz z Il Treneiro zafundowali zawodnikom klasyczną suszareczkę, kierownik kazał pozbierać z podłogi… pewne niezwykle ważne dla mężczyzny części ciała i zabrać je na boisko. No i się zaczęło.

W 47. minucie Szymon Bobrek popisał się fenomenalnym dośrodkowaniem z rzutu wolnego, które Adrian Gaugier niemal zamienił na bramkę. Ale przy prędkościach ponaddźwiękowych zdarza się czasem mała niedokładność – piłka minęła słupek o kilka centymetrów. W jednego z najlepszych na boisku w cudowny sposób przeistoczył także się Rafał Mucha, który albo zakładał takie siatki, że chłop musiał skończyć karierę, albo strzelał bramkę na 1-1 (po asyście Piotra Guleja), dającą sygnał, że trzeba jeszcze mocniej docisnąć, albo asystował przy bramce Adriana Gaugiera na 2-1, pozwalającej nam przejąć kontrolę nad spotkaniem.

W miarę upływu czasu gospodarze opadali z sił, a żółto-niebiescy „złapali luz”, niezbędny do tego, żeby po prostu dobrze grać w piłkę nożną. (Nie dotyczy Atletico Madryt – oni chyba potrzebują czegoś innego 🙂 ) Kolejne bramki były kwestią czasu. Na 3-1 podwyższył oczywiście Adrian Gaugier, wykorzystując bardzo sprytne podanie Krystiana Bożyka z rzutu wolnego. Tej wersji będziemy się trzymać 🙂 . Asystę zaliczył także Grzegorz Walentynowicz, który długim prostopadłym podaniem zaprosił Adriana G. do wyścigu ze stoperem Startu. A że Il Capitano ma zamontowane V6 z dwoma turbinami, a środkowy obrońca gospodarzy co najwyżej 1,4 w gazie, zobaczyliśmy pierwszy hat-trick Adriana w tym sezonie. I to od razu klasyczny!

Piąte zwycięstwo z rzędu po czterech meczach bez choćby jednego. Coś zaskoczyło, koła się zazębiły i smarowanie też wydaje się niezłe. I choć tarcia się jeszcze zdarzają, to maszyna wygląda coraz lepiej. Z takim silnikiem…

Start Niechcice – Stal Niewiadów 1-4 (0-1)

Bramki: R. Mucha 50’, Il Capitano 66’, 75’, 82’.

Stal: Wojdal – Kotynia (Jajek), Walentynowicz, Dejda, Niemiec – Bożyk, R. Mucha (Warda), Bobrek, Gaugier (C), Gulej – Urbańczyk (Rój).

Stal Niewiadów 2-0 Świt Kamieńsk
14.11.2020r. godz. 13:00

Facebook

Sponsorzy